wtorek, 4 września 2007

Przysięga.

Już miesiąc jak syn pojechał odbyć służbę wojskową. Miesiąc…a mnie go brakuje tak samo jak pierwszego dnia… Głupia jestem… przecież co kilka dni z nim rozmawiam, bo ma komórkę ze sobą ( nie tylko on ) codziennie piszemy sobie esemesy więc mam z nim kontakt…..
W piątek byliśmy na jego przysiędze. Dla nas była to cała wyprawa! Ze Śląska nad morze,do Braniewa… bardzo daleko. Wyjechaliśmy w czwartek i noc spędziliśmy na Mazurach u rodziny. Rano, w trzy samochody ruszyliśmy do Braniewa. Dla mnie całość była wielkim przeżyciem, zresztą dla męża i córki, jestem pewna - też.
Syn tak jak i reszta chłopaków prezentował się wspaniale w mundurze. Możecie sobie wyobrazić jak wszyscy szukali swoich pociech w maszerujących szeregach. Wszyscy żołnierze wyglądali na pierwszy rzut oka tak samo!!! Wyprostowana sylwetka , sprężysty krok , wygolone włosy i te same mundury i berety. Ale swoje dziecko pozna każdy, już po chwili wszystko było wiadomo :)
Uroczystość była piękna, wzruszająca, mamy dużo zdjęć , będzie piękna pamiątka :)
Chłopcy wyszli na pierwszą przepustkę , która minęła baaardzo szybko. Syn wyjechał do jednostki dzisiaj rano ( kurcze, te pożegnania są straszne, znowu cały dzień mam ryczący)

To ja z moim żołnierzem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz