sobota, 29 września 2007
Tunika.
sobota, 15 września 2007
Dary jesieni…..
Wrzesień , choć przecież to jeszcze letni miesiąc, to wcale nas nie rozpieszcza letnią aurą (nie mówiąc już o temperaturze) Chodzę ciągle w swetrach , bo jest mi szalenie zimno mimo tego, że już grzejemy w domu. Nawet pies woli leżeć przy ciepłym kaloryferze.
Ciągle wspominam lato…ach te temperatury …to było cieplutko i przyjemnie…
Teraz też jest nie najgorzej - lubię jesień ale żeby nie lało ciągle.
Wczoraj i dzisiaj to mamy sporo pracy. Wiadomo… owoce :) to i praca się kłania. Wczoraj zrywaliśmy winogrona. Winorośl obdarzyła nas sporą ilością tych słodkich kuleczek. Z racji tego , że przez kilka dni jesteśmy tylko w trójkę nie ma szans,żeby to wszystko zjeść ! Już i tak obdarowaliśmy rodzinę - zostało jednak spoooro winogronowych , okazałych kiści.
No więc co ? - robimy winko !
Wczoraj zerwane i obrane i umyte kuleczki zmiażdżone i zalane przygotowanymi wcześniej drożdżami stoją sobie teraz w spokojnym kąciku i czekają na ciąg dalszy :D Przeczytałam ( kupiłam sobie książkę na temat robienia wina) że można robić wino z zamrożonych na kilka dni owoców. Zostało nam drugie tyle winogron , więc powędrowały w woreczkach do zamrażarki i czekają na swoją kolej. Muszę tylko w poniedziałek kupić drożdże i je przygotować.
Dzisiaj mamy pracy ciąg dalszy. Brzoskwinia też się postarała w tym roku i mamy BARDZO DUŻO OWOCÓW . Nie wiem ile słoików dzisiaj przygotowałyśmy ( moja mama, moja córka i ja ) ale zrobiłyśmy kompoty z brzoskwiń, dżemy z samych brzoskwiń i w połączeniu ze śliwkami ( te są niesamowicie dobre :P ) i mus brzoskwiniowy. Dodam tylko, że brzoskwinie na drzewie jeszcze są i to dużo…
Córka, jako ta najmłodsza i jeszcze mocna kończy teraz robić ostatnią porcję musu. Ja jak na razie - mam dosyć :)…
wtorek, 4 września 2007
Przysięga.
W piątek byliśmy na jego przysiędze. Dla nas była to cała wyprawa! Ze Śląska nad morze,do Braniewa… bardzo daleko. Wyjechaliśmy w czwartek i noc spędziliśmy na Mazurach u rodziny. Rano, w trzy samochody ruszyliśmy do Braniewa. Dla mnie całość była wielkim przeżyciem, zresztą dla męża i córki, jestem pewna - też.
Syn tak jak i reszta chłopaków prezentował się wspaniale w mundurze. Możecie sobie wyobrazić jak wszyscy szukali swoich pociech w maszerujących szeregach. Wszyscy żołnierze wyglądali na pierwszy rzut oka tak samo!!! Wyprostowana sylwetka , sprężysty krok , wygolone włosy i te same mundury i berety. Ale swoje dziecko pozna każdy, już po chwili wszystko było wiadomo :)
Uroczystość była piękna, wzruszająca, mamy dużo zdjęć , będzie piękna pamiątka :)
Chłopcy wyszli na pierwszą przepustkę , która minęła baaardzo szybko. Syn wyjechał do jednostki dzisiaj rano ( kurcze, te pożegnania są straszne, znowu cały dzień mam ryczący)